***
Czasem, wystarczy zawierzyć,
by przejść przez dolinę cienia.
Czasem, wystarczy zaufać,
by nie popaść w zwątpienie.
Czasem, wystarczy pokochać,
by pozwolić dorastać miłości.
Czasem, wystarczy posłuchać,
by nie zagubić się w sobie.
***
Ta jedna chwila naszego spotkania,
naszego olśnienia, ust całowania.
Ta jedna chwila zachwytu we dwoje,
splecionych rąk pieszczoty dotykiem.
Ta jedna chwila, a w niej my oboje,
objęci tkliwie miłości krzykiem.
***
Jak ja kocham Twoje usta,
są tak słodkie, jak malina.
Gdy całuję je namiętnie,
serce moje mocniej bije.
W rękach, nogach jakieś drżenie.
Też nie daje mi spokoju.
Czy ja mogę wziąć cię jeszcze?
Pocałować bez powodu?
***
Gdy się miłość rozsypie,
jak płatki róż na obrusie,
wówczas zbierz łzy do wazonu.
I wstaw nowe kwiaty nadziei.
Uśmiechnij się do życia,
skołatanemu sercu przynieś ulgę,
a potem, pobiegnij na łąkę,
wyciągnij ręce ku górze.
I spójrz w niebo.
Widzisz, ono jest jeszcze nad tobą.
***
Pod jaśminem pachnącym,
w fotelu bujanym,
siadła sobie kobieta,
w kapeluszu słomianym.
Oczy wzniosła do nieba,
niczym anioł skrzydlaty,
trwała w swoich marzeniach,
i wąchała wciąż kwiaty.
Uśmiechała się z lekka,
do słońca na niebie,
do tańczących motyli,
do świata, do siebie.
Czasem odrzucała,
na bok swoje loki,
i tuliła do serca,
tomik wierszy jej drogi.
Gdzieś błądziła myślami,
jakby we śnie była,
zatapiając się w głębię,
za miłością tęskniła.
Siedząc tak w swym fotelu,
była pełna wzruszeń,
piękno biło z jej twarzy,
rozjaśniało w niej duszę.
Była tak romantyczna,
w swym ogrodzie natchnienia,
zakochana kobieta,
w swych miłosnych westchnieniach.
***
Widziałam korony drzew,
splecione, jak dłonie.
Swoim niepewnym dotykiem,
obejmowały czułe ramiona,
niekształtnych myśli.
Przyrzekając sobie miłość na wieki,
trwały przed sobą,
w niewinnym ukłonie serc.
Nie bały się wiatru i piorunów,
były mocno wrośnięte,
w glebę wierności.
Tak robią drzewa, a dłonie?
W niemocy przytulenia,
opuszczają nas i, odchodzą,
są kapryśne.
I tak często niewierne.
***
Są łzy w deszczu
i łzy w radości.
Są łzy w rozpaczy
i łzy w szczęściu.
Każde łzy coś znaczą
i nigdy nie są tylko,
kroplą rosy na trawie.
Niektóre łzy,
są cennymi perłami,
oczyszczenia.
***
Boję się ludzi budujących mury:
Uprzedzeń, zniewolenia, obojętności.
Są to twierdze, gdzie zabija się miłość,
gdzie upiorna oziębłość,
króluje w formie egoizmu,
a człowiek dla człowieka jest obcy.
Gdzie wszystko zaczyna być puste,
jak serce, które już nie bije.
***
Anioły bez skrzydeł,
żyją między nami.
Mają ciepłe uśmiechy.
I czułe dłonie, a ich serca,
są świątynią miłości.
I oddechem pokoju.
Bo tylko bezskrzydłe anioły,
potrafią być na wyciągnięcie ręki.
***
Co mnie w życiu zachwyca?
Tego nie wiem sama.
Czy kwiaty w wazonie na stole?
Czy słońce świecące od rana?
Może uśmiech przyjaciół,
cichy szept wiatru na łące,
a może bezchmurne niebo,
czarne kropki na czerwonej biedronce.
Może mnie zachwyca,
śpiew słowika rankiem na drzewie,
małe dziecko z loczkami,
radośnie biegnące przed siebie.
A może zachwyca mnie człowiek?
I tajemnica istnienia,
może zwykła prostota,
chęć jej ocalenia.
W tym życiu jest tyle darów,
które zachwycić mnie mogą,
trzeba umieć je dostrzec,
by iść tą właściwą drogą.
***
Stoję w kolejce do nieba,
z biletem nadziei w ręku.
I boję się tylko tego,
że nie dojdę tam sama po ciemku.
Zbyt ciasno i zbyt tłoczno
na ścieżkach mojego życia,
a ja potrzebuję przestrzeni,
więc pomóż mi wyjść z ukrycia.
Nie chcę jechać na gapę,
bo chyba nie tędy droga,
dlatego proszę Cię Boże,
ten bilet daj mi skasować.
I pokaż mi, gdzie mam wysiąść,
o który przystanek zahaczyć,
bo stojąc w kolejce do nieba,
tak łatwo go mogę utracić.